Gaddhjalt sword, 11thC.
11th century Norman sword with Gaddhjalt style crossguard.
Measurements:
overall length 940mm
blade length 795mm
grip length 97mm
blade width 49mm
thickness: at the base 4,5mm
crossguard 205mm
pommel 96x37x30mm
balance ca. 130mm
weight ca. 1090g
Customer review:
'Rozwój rzemiosła Macieja śledzę od 2013 roku, kiedy pokazał swoje prace na forum knives.pl, z którym jestem związany od dłuższego czasu. Od samego początku zwróciło moją uwagę to, co do dziś wyróżnia jego prace na tle większości mieczy oferowanych na polskim rynku. W przeciwieństwie do sporej części polskich rzemieślników tworzących miecze na potrzeby odtwórstwa (o ironio!) historycznego Maciej bardzo poważnie podchodzi do problemu zgodności repliki z wiedzą, jaką oferują muzea i opracowania naukowe. Wprawdzie stosuje nowoczesne metody i materiały, ale w kwestii formy miecza oraz jego wyważenia nie uznaje kompromisów. Nie znajdziemy w jego mieczach ani nadmiernych uproszczeń, ani przesady w wykończeniu, ani tym bardziej kształtów czy rozwiązań w zakresie łączenia części nie mających analogii w historycznym materiale. Oczywiście tworzenie mieczy może być sztuką i tak też podchodzi do tego Maciej, nie bez powodu nazwał swoją stronę www. 'artofswordmaking.com'. Jednak Maciej świadomie stawia granice dla swej wolności artystycznej tam, gdzie historia i archeologia milczą. To samo dotyczy niewątpliwej pokusy rezygnacji z trudnych do odtworzenia kształtów, czy innego 'pójścia na skróty' - ona także jest tu poddana twardej, historycznej dyscyplinie. Pokory tej niestety wielu polskim a także zagranicznym twórcom brakuje. Pozwoliłem sobie na ten dłuższy wstęp, ponieważ dla mnie, choć jestem tylko bronioznawcą-amotorem, są to sprawy kluczowe. Dlatego właśnie bardzo mnie ucieszyło pojawienie się w Polsce takiego rzemieślnika, a kiedy Maciej ogłosił konkurs, w którym główną nagrodą miał być wykonany przez niego miecz, zwyczajnie nie mogłem nie wziąć udziału. Przedmiotem konkursu było napisanie artykułu popularyzującego wiedzę o mieczach. Ja postanowiłem się zmierzyć z kontrowersyjnym zagadnieniem kształtu sztychów mieczy wczesnośredniowiecznych i ich przydatności do pchnięć. Jak już pewnie się domyślacie, piszę o tym, ponieważ jestem tym szczęśliwcem, którego Maciej docenił szczególnie i nagrodził prezentowanym tu mieczem.
Maciej fajnie fotografuje swoje dzieła, ale zdjęcia naprawdę nie oddają one tego, jak świetny jest ten miecz, gdy oglądamy go na żywo. Pierwsze chwycenie za rękojeść i potwierdza się wrażenie, że mamy do czynienia z pełnowartościową bronią białą. Wszystkie elementy są solidne i ściśle spasowane. Głownia, choć szeroka na niecałe 49 mm i gruba na niewiele ponad 4 mm, nie jest nadmiernie elastyczna i wzbudza zaufanie co do swojej sztywności przy pchnięciach. Miecz jest świetnie wyważony i mimo stosunkowo niewielkiej wagi można nim zadać silne, przełamujące cięcie. Nie jest to jednak typowy miecz z epoki wikingów. Widać i czuć, że część 'mocy' została poświęcona w celu uzyskania broni zwrotniejszej, lepiej dostosowanej do szybkich, precyzyjnych pchnięć. Jednocześnie długi jelec wskazuje na chęć uzyskania znacznie lepszej ochrony nadgarstka i dłoni, co przekłada się też na lepsze przystosowanie do ewentualnego fechtunku bez tarczy. Oczywiście nie są to 'ulepszenia', które Maciej sobie wymyślił. Tak po prostu ewoluowały miecze u schyłku wczesnego średniowiecza. Trend ten nie ominął też uzbrojenia Skandynawów, a ów charakterystyczny typ oprawy zyskał nawet swoją skandynawską nazwę - Gaddhjalt, czyli 'kolczasta rękojeść' lub 'jelec-dziób'. Miecze o takiej głowni i oprawie znaleziono też na terenie Polski, a jedną z najbliższych analogii typologicznych stanowią pochodzące z XI stulecia miecze typu X-alfa wg Nadolskiego przechowywane w Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy.
Wróćmy jednak do wykonanego przez Macieja miecza. Jedną z trudniejszych rzeczy przy tak dużej głowni jak mieczowa jest zachowanie poprawnej geometrii i problem ten dotyczy zarówno samej obróbki mechanicznej, jak i ryzyka zmian kształtu w wyniku naprężeń podczas hartowania. Miecz, którym otrzymałem jest pod względem bez zarzutu. Krawędzie tnące, płazy oraz zbrocze biegną prosto na całej długości głowni i zwężają się z obu stron proporcjonalnie. Prócz proporcjonalnego zmniejszania się szerokości, proporcjonalnie zmniejsza się też grubość głowni. Głownia jako całość również jest prosta i patrząc wzdłuż krawędzi nie widać pofalowania ani uskoków. Rozsądek podpowiada, że drobne niedoskonałości geometryczne były nie do uniknięcia przy ręcznej robocie, ale nawet jeśli są, to tak drobne, że nie rzucają się w oczy i trzeba by dokonać dokładnych pomiarów, aby je odnaleźć. Na osobną pochwałę zasługuje ostrołukowa geometria sztychu. Pisząc konkursowy artykuł intensywnie badałem ten temat i moim zdaniem sztych wyszedł Maciejowi po prostu wzorowo. Cieszy też precyzyjne odwzorowanie geometrii jelca oraz głowicy, której kształtom zawdzięczamy wyjątkową ergonomię chwytu. Jest to też według mnie element wizualnie bardzo atrakcyjny, czyniący oprawę X-alfa ciekawszą niż typowe oprawy typu X wg Petersena. Wykonany z drewna i obciągnięty skórą chwyt jest stabilny i pewnie leży w dłoni, w czym wydatnie pomagają grubsze oraz drobniejsze przetłoczenia. Wygląda to też ciekawiej niż gładka powierzchnia skórzana. Oczywiście chwyt to bardzo indywidualna spraw i warto to dokładnie uzgodnić z Maciejem, choć pewne sprawy i tak wychodzą dopiero po dłuższych ćwiczeniach mieczem. Ja na przykład już wiem, że wolałbym chwyt nieco grubszy, choć o tym samym profilu. Jednocześnie nie jestem przekonany, czy przy większej grubości zachowałbym te grubsze przetłoczenia, szczególnie to środkowe.
Na koniec parę słów o wykończeniu. Wszystkie elementy metalowe noszą płytkie ślady obróbki, ale są to ślady po końcowej obróbce ręcznej pilnikiem, papierem ściernym oraz po uderzeniach młotkiem. Nie znajdziemy tu regularnych śladów po szlifierce czy frezarce. Na pierwszy rzut oka większość powierzchni jest po prostu satynowa. Wspomniane niedoskonałości wyglądają naturalnie i dodają mieczowi charakteru, takie same zobaczymy na dobrze zachowanych mieczach w muzeach. Zresztą jeśli miecz będzie używany i czyszczony, to jego wygląd siłą rzeczy będzie się nieco zmieniał. Być może dojdzie mu parę głębszych rys, ale równocześnie część powierzchni ulegnie większemu wygładzeniu. Tak czy inaczej obecnie miecz bardzo mi się podoba i nie widzę potrzeby polerowania. Wręcz przeciwnie - liczę na pojawienie się naturalnej patyny.
Czy to znaczy, że nie mam żadnych uwag krytycznych? Nie byłbym sobą, gdybym je sobie darował i mam nadzieję, że Maciej się nie obrazi.
Pierwsza sprawa to otwór na trzpień w jelcu. Przy tym poziomie rzemiosła razi na tle całości jako niedopracowany. Patrząc w ten otwór od strony głowni widać regularne ślady po tarczy szlifierki kątowej, którą był wycinany, a przynajmniej wyrównywany. Jednocześnie z obu stron otworu widać ubytki (łącznie trzy) jakby od punktaka lub przecinaka. Same w sobie nie rażą aż tak bardzo, ale połączeniu z regularnymi śladami obróbki mechanicznej rzucają się w oczy. Nie wiem dokładnie jak, ale jestem przekonany, że Maciej mógłby to wykonać lepiej.
Drugim, nieco mniej oczywistym problemem jest ostrość miecza. Maciej naostrzył go wstępnie pozostawiając decyzję co do docelowej ostrości właścicielowi. Generalnie uważam, że jest to słuszne podejście, choć na pewno warto to uzgodnić przed wysyłką miecza. Nie mam więc zastrzeżeń do ostrości jako takiej. Gdybym jednak był zamawiającym, a nie obdarowanym, to oczekiwałbym nieco mniejszej grubości tuż przed samą krawędzią tnącą. Zakładając, że nienaostrzony odcinek przed jelcem jest miarodajny, miecz przed ostrzeniem miał krawędź grubości około 1 mm, a więc dość sporo. Następnie Maciej ją pocienił, 'łamiąc' większym kątem niż kąt nachylenia płazów. Daje to mocne, ale niezbyt dobrze tnące ostrze i niestety nie można będzie tego stanu rzeczy zmienić bez mocnego wejścia osełką na płazy. Osobiście wolałbym, aby płazy schodziły się do grubości około 0,5-0,3 mm. W takiej postaci mogłyby pozostać nienaruszone, gdyby miecz miał służyć do prób realistycznego fechtunku, a jednocześnie stosunkowo łatwo byłoby wyprowadzić bardzo ostrą krawędź tnącą do treningu cięć bez konieczności tworzenia wysokiej, głęboko wchodzącej na płaz krawędzi. To samo dotyczy możliwości wyprowadzenia krawędzi wypukłej, przypominającej w przekroju pestkę jabłka. Są to jednak niuanse i być może nie każdy przywiązuje do tego tematu równie dużą wagę.
Podsumowując - uważam, że Maciej wykonał kawał dobrej roboty i jeśli ktoś szuka solidnego, poważnie traktującego historię rzemieślnika wykonującego miecze, to nie mógł lepiej trafić. Obecnie czekam na kolejny miecz, tym razem już zamówiony i mam nadzieję, że to nie będzie ostatni, który Maciej dla mnie wykona.'
Bartosz B. (Polska)